Info
Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Sierpień10 - 2
- 2014, Lipiec5 - 1
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec1 - 2
- 2013, Sierpień11 - 1
- 2013, Lipiec22 - 9
- DST 130.38km
- Czas 06:05
- VAVG 21.43km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 682m
- Sprzęt Diplomat
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 12 - 3 kraje
Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 29.08.2013 | Komentarze 0
Rano dostajemy od Naszych gospodarzy kawę oraz gotowaną kukurydzę. Żegnamy się i około 9 ruszamy w drogę. Mamy szczęście! Dwa tygodnie przed Naszym przybyciem, został otworzony most na granicy rumuńsko-bułgarskiej Calafat-Vidin, więc oszczędzamy trochę pieniędzy na przeprawie. Na granicy kontroli prawie nie ma, jedynie paszportowa i to tylko po rumuńskiej stronie. Most na Dunaju robi wrażenie. Za nim jest również zupełnie nowa droga, więc pędzimy z wiatrem jak na tranzyt przystało. Przejazd przez Bułgarię nie był zbyt interesujący. Nie wiem jak jest w innych częściach tego kraju, ale w tym rejonie co rzuca się w oczy, to leżące wszędzie śmieci, zapach też nie jest zachęcający. Po drodze oczywiście obżeramy się śliwkami jak głupi. Po 54 kilometrach docieramy do granicy z Serbią, która Nas bardzo pozytywnie zaskakuje. Zjeżdżamy do pierwszego miasta - Zajeczaru. Jak europejsko, i czysto, w porównaniu z Bułgarią. Wyciągamy z bankomatu... 2 tysiące serbskich dinarów. Jaki jestem bogaty :) Obok w markecie okazuje się, że Serbia jest na prawdę tanim krajem. Na południe od miasta, w kierunku na Knjazevac, droga jest stosunkowo płaska, czasem z pagórkami, za to widoki na okoliczne potężne góry, bardzo ładne. Jutro będziemy się przez nie przebijać... Ale nie myślmy na razie o tym. Tak jak na południu Rumunii, tak i tutaj przy drodze jest pełno śliw. Jak wrócimy do Polski to chyba więcej ich nie ruszymy, ile można zjeść? Po kilkudziesięciu kilometrach ładnej, aczkolwiek niezbyt wymagającej trasy docieramy do Knjazevac. Wjeżdżamy na przedmiejskie osiedle domków. Dosyć szybko trafiamy na gościa, który sam Nas nie może przyjąć, lecz ma przyjaciela, który niedawno jechał z Serbii do Grecji rowerem. Kilkanaście minut później Martin już był po Nas. Okazał się couchsurfing'owcem, więc mogliśmy liczyć na nocleg w łóżku. Oprócz tego, mamy dostęp do łazienki i smaczną, a przede wszystkim sporą kolację. Dużo mięsa, pomidory, ostre papryczki, ser biały, jajka smażone oraz pyszne serbskie wino. Jak widać serbska gościnność nie odbiega od tej rumuńskiej. Wieczorem Martin musi Nas opuścić, ponieważ pracuje jako fotograf na jakimś festynie w mieście. Niesamowite są te Bałkany. Żyć nie umierać, PODRÓŻOWAĆ!No to wjeżdżamy do Bułgarii, ale tylko na szybki 54km tranzyt do Serbii© Karmelito
Śliwek ciąg dalszy© Karmelito
Było postanowienie nie golić się cały wyjazd... koniec z tym! Jutro będę już wyglądał jak człowiek© Karmelito
Bułgarska atrakcje turystyczne... Katiuszaaa© Karmelito
Trzeci kraj dziś - Serbia© Karmelito
Zjeżdżamy do Zajeczaru© Karmelito
Centrum Zajeczaru© Karmelito
Jestem bogaty!© Karmelito
Przerwa po dużych zakupach - Serbia jest na prawdę tania!© Karmelito
Niby dosyć główna droga a tu pustki© Karmelito
Dziś jedziemy doliną pomiędzy górami, a jutro...© Karmelito
Trasa nie wymagająca, a widoki wcale denne nie są ;)© Karmelito
Znów żyjemy w luksusach© Karmelito
Kategoria Bałkany 2013