Sudety 2014, strona 1 | Karmelito.bikestats.pl Rower to jest świat

Info

avatar Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Karmelito.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Sudety 2014

Dystans całkowity:395.59 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:25:11
Średnia prędkość:15.71 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:98.90 km i 6h 17m
Więcej statystyk
  • DST 113.56km
  • Czas 07:47
  • VAVG 14.59km/h
  • Sprzęt Diplomat
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4 - Puste drogi to idealne drogi

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 · dodano: 23.07.2014 | Komentarze 1

Nocą nade mną przechodzi burza po burzy. Ostatnia koło 5 rano, dlatego nie mogąc już usnąć wstaje o 6 i zbieram się powoli na kolejny dzień pełen górskich wrażeń. O 8 już mogę wyjeżdżać , ale decyduje się na zrobienie kilku fajnych fotek ze środka potoku. Pech chciał, żeby wracając stamtąd noga ześlizgnęła się z kamienia i…. Chlup but cały mokry. Na szczęście aparat cały i suchy :)

Drogie zdjęcie... Kosztowało mnie mokrego buta
Drogie zdjęcie... Kosztowało mnie mokrego buta © Karmelito

Początek trasy wiedzie tylko lekko pod górę. Ale tylko początek…. Po kikunastu kilometrach trasa nagle zaczyna przypominac amplitudę temperatury na pustyni. Na początek podjazd z 400 na 800m n.p.m. Jadę żółwim tempem, ale na szczęście droga jest praktycznie nie uczęszczana. W ciągu dwóch godzin minęły mnie może 4 auta. Takie drogi lubię najbardziej!

Panoramy w górach... Lubie to!
Panoramy w górach... Lubie to! © Karmelito
Samochodów ani widu ani słychu, to jest to!
Samochodów ani widu ani słychu, to jest to! © Karmelito

Chciałoby się być tam wszędzie
Chciałoby się być tam wszędzie © Karmelito

Jeśli jedziecie przez góry, rozglądacie się i pomyślicie „tamtędy na pewno nie wiedzie nasza droga” to wiedzcie, że jest więcej niż pewne, że właśnie tam się znajduje! Zjazd z przełęczy niestety nie do końca zrehabilitował ciężki podjazd. Spora część prowadziła leśnym szlakiem turystycznym, gdzie cały czas jechałem na hamulcu… Ot takie lekkie rozczarowanie. Bo przecież kto by się spodziewał łatwego zjazdu! Haha  :) Ale za to jaki piękny! Taką trasą najchętniej by się chciało jechać i jechać, aż do środka Ziemi.


Jazda szlakiem turystycznym... cudownie!
Jazda szlakiem turystycznym... cudownie! © Karmelito

Znowu JA! Jeszcze trochę i celebrytą zostanę haha
Znowu JA! Jeszcze trochę i celebrytą zostanę haha © Karmelito
Piękne jak konie
Piękne jak konie © Karmelito

Po kolejnej powtórce z rozrywki ląduję na 815m n.p.m.W tym czasie przed miejscowością Bedrichov łapie mnie mocny deszcz i chowam się u jakiegoś Czecha pod wiatą. Jeszcze kilka kilometrów pod górę i zza drzew w dole wyłania się Liberec. Spore miasto dlatego zamiast wjeżdżać prosto do centrum wybieram zjazdową i bardziej natturalną „obwodnicę”. Jadąc Nią wjeżdżam do północnej części miasta i mimo że jadę nim tylko kawałek, ciężko przychodzi mi znaleźć odpowiedni boczny wyjazd z miasta… Zamiast jechać na znakach jadę na azymut i okazuje się to skuteczne.

W dole Liberec
W dole Liberec © Karmelito

Za Libercem jadę dobrze oznaczoną trasą rowerową. Nie musze nawet wyciągać mapy.Spodziewałem się tu jeszcze trochę górek, ale jak na razie przerwa. Pagórki i pola :)  Po dwóch godzinami docieram do trójzłączenia granic między Polską, Czechami i Niemcami. Ciekawe i fajnie zrobione miejsce. Widząc biedronkę korzystam z okazji i ide na większe zakupy(taka biedronkowa mania ). Co już obserwuję od kilku dni, to że w Czechach w odróżnieniu do Polski, tam wszędzie pełno jest dobrze oznaczonych szlaków rowerowych. Może to jeszcze nie ten poziom jak na zachodzie europy, że dla roweru jest osobna jezdnia, ale wyznaczenie i oznaczenie szlaku lokalnymi drogami o małym natężeniu ruchu to już wielki sukces!


"Droga rowerowa" :) © Karmelito
Wulkan?
Wulkan? © Karmelito

Rynek Hradka nad Nysą
Rynek Hradka nad Nysą © Karmelito
Początek współpracy
Początek współpracy © Karmelito

Jadąc dalej(w końcu w górę –kto by pomyślał, że tak szybko się stęsknię) planuje skrót ścieżką przez las, aby nie musieć jechać kawałek drogą krajową. Niestety mieszkańcy nie są w stanie mi pomóc i kilkanaście kilometrów jadę w towarzystwie tirów. Po tym szybkim odcinku odbijam w lokalną drogę spodziewając się sporych podjazdów. Na koniec dnia są one strasznie wykańczające! Z ulgą odkryłem, że dojazd do planowanego miejsca noclegu jest płaski! Znaczy nie do końca… Ostatnie 3 kilometry poświęcam na ostry podjazd. Znacznie wolę podjazd na koniec dnia mimo , że jest strasznie męczący niż podjazd z rana na zimnych mięśniach. W miejscowości Horni Svetla pierwszy traf i mogę się rozbić obok domu J Ja to jednak mam szczęście. W ekspresowym tempie rozbijam namiot, bo w oddali od dawna chmury mnie gonią i słyszę grzmoty. Okazuje się, że burza przeszła bokiem, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Zmęczony po górskim pedałowaniu padam jak mucha i szybko usypiam.

Trójzłącze granic
Trójzłącze granic © Karmelito
Keine grenzen
Keine grenzen © Karmelito





Kategoria Sudety 2014


  • DST 116.32km
  • Czas 07:31
  • VAVG 15.47km/h
  • Sprzęt Diplomat
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3 Gór coraz więcej i piękne Teplickie Skalne Miasto

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 30.05.2014 | Komentarze 0


Pierwsza noc w namiocie nie minęła szybko i przyjemnie. Co pół godziny budziłem się i zmieniałem pozycję spania. Coś było nie tak. Rano wstałek około 7, i przed wpół do 9 już mogłem startować. Miałem kilkanaście kilometrów do jednego z żelaznych punktów wyprawy - skalnego miasta. Spory kawałek z tej trasy jadę szlakiem turystyczne, który prowadzi wzdłuż strumyka. Właśnie takich dróg szukam! Powoli zbliżam się do 20km dzisiejszych pięknych widoków, gdy dojeżdżam do wejścia do rezerwatu. Niestety z rowerem nie można wejść, a całego roweru z bagażem schować nie mogę. Tak więc dzięki uprzejmości pracownic, deponuje swój bagaż w szatni pracowniczej po czym znikam na 2 godziny z tego świata... Już od samego wejścia zachwycam się tym co widzę. Jezioro wśród skał wygląda bardzo urokliwie.

Takie drogi to ja lubię.. Cisza spokój szmer strumyka i szum drzew....a do tego ćwierkające ptaszki.... Bajka!
Takie drogi to ja lubię.. Cisza spokój szmer strumyka i szum drzew....a do tego ćwierkające ptaszki.... Bajka! © Karmelito

Piękne jeziorko wśród skał
Piękne jeziorko wśród skał © Karmelito


Trochę wspinania było
Trochę wspinania było © Karmelito

Prawie jak drzwi do Narnii
Prawie jak drzwi do Narnii © Karmelito

Jaką siłę ma woda... Niesamowite
Jaką siłę ma woda... Niesamowite © Karmelito

Wodospad... Number one
Wodospad... Number one © Karmelito

A tu kolejny
A tu kolejny © Karmelito

Skalne miasto - gorąco polecam!
Skalne miasto - gorąco polecam! © Karmelito

Na przestrzeni kilku kilometrów dookoła szlaku rozciągają się potężne skały wszelakich kształtów. Są również "Kochankowie". Ale więcej o rezerwacie zobaczycie na zdjęciach :) Po dłuższej "przerwie" (od jazdy rowerem) przydało by się popedałować dalej. Na start podjazd a co! Co sie będą ze mną patyczkować :D Myślałem, że teraz będzie trochę mniej podjazdów... Ależ skąd! Zaraz za Trunov przełęcz na 795m n.p.m, za nią zjazd i podjazd na kolejną 722m n.p.m.


"Kochankowie" © Karmelito

W końcu i ON się pojawił na zdjęciu :P
W końcu i ON się pojawił na zdjęciu :P © Karmelito

Będzie wysoko
Będzie wysoko © Karmelito

Znaki bardzo przydatne :) Mogliby u nas więcej tras tak wyznaczyć :) (żółte tabliczki odnoszą się do tras rowerowych)
Znaki bardzo przydatne :) Mogliby u nas więcej tras tak wyznaczyć :) (żółte tabliczki odnoszą się do tras rowerowych) © Karmelito

Z przełęczy na przełęcz... co to za jazda?
Z przełęczy na przełęcz... co to za jazda? © Karmelito

Po drodze oczywiście widoki cudowne! Samochodów żadnych, wokoło lasy potok ptaki... Cudnie! Cudowny też przede mną podjazd :D Tym razem wspinam się najwyżej podczas tego wyjazdu. 835m n.p.m. Myślałem że nie wyjadę... Sił na koniec dnia ubywało w zastraszającym tempie. Po takim górskim dniu nogi odmawiały posłuszeństwa. Za przełęczą dłuuuugi zjazd do miasteczka Rokytnica nad Jezirą. Dziwne, bo wygląda jak wymarłe. Prawie nikogo na ulicach czy w ogródkach. Nie ma nawet kogo zapytać o nocleg. Pierwsze dwa strzały spalone

Górki me to jest to, Kocham je :)
Górki me to jest to, Kocham je :) © Karmelito

Pooooraaaaaa na dobranoc
Pooooraaaaaa na dobranoc © Karmelito

Kolejna osoba sugeruje, że kilka km dalej jest kemping. Robi się już ciemno więc jak nic sie nie znajdzie to może być... Cały czas zjeżdżam w dół. Mam szczęście, dostaję darmowy nocleg na kempingu. Nie zaczął sie jeszcze sezon, więc właściciel pozwala się rozbić, otwiera dla mnie łazienkę. Generalnie znów luksusy. Po ponad 100kilometrach to chyba jednak mi sie należy.


Darmowy nocleg na kempingu? Czemu nie!
Darmowy nocleg na kempingu? Czemu nie! © Karmelito




Kategoria Sudety 2014


  • DST 121.65km
  • Czas 07:23
  • VAVG 16.48km/h
  • Sprzęt Diplomat
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2 - Góry Sowie

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 1

Rano otwieram oczy i coś mi tu nie gra. Za oknem jest.... biało! Uffff to nie śnieg tylko gęsta mgła. Muszę poczekać trochę, bo w mleku to można pływać , a nie jeździć. Po kilkunastu minutach leniwego leżenia jednak trzeba się wziąć do roboty. Pakuje sakwy i idę na śniadanie. Jak to już bywa z gospodyniami, tak i dzisiejsza pozostaje głucha na zapewnienia, że zwykłe kanapki wystarczą na śniadanie i po kilku minutach mam przed sobą talerz jajecznicy na pyyyysznej kiełbasie. Gdy widoczność znacznie się poprawiła, postanowiłem ruszyć w drogę. Pierwsze 50 km do Świdnicy nie jest zbyt wymagające. Za to coś czuję i lekko słyszę, ze w przednim kole coś rzęzi. W serwisie pan mówi , że w sumie koło jest tak zużyte, że powinno iść do wymiany. Facet likwiduje luzy na konusach , a ja na przekór ruszam dalej.

Kościół w Świdnicy
Kościół w Świdnicy © Karmelito


Świdnicki rynek
Świdnicki rynek © Karmelito

A jakże by inaczej, JA!
A jakże by inaczej, JA! © Karmelito

Za Świdnicą znalazłem sporo dróg przez pola, lasy, aż wylądowałem w Pieszycach u podnóża gór sowich. Podjazd przebiega spokojnie, natomiast miejscowi niezbyt chyba znają sie na kilometrażu. Gdy zapytałem po 2 km podjazdu ile jeszcze do przełęczy to usłyszałem że 3km, kawałek dalej rowerzystka stwierdziła, że 5km a w rzeczywistości było przede mną jeszcze10...Widoków spektakularnych raczej nie było, ponieważ serpentyny zostały poprowadzone lasem. Przełęcz na około 800m n.p.m. daje spory podjazd 500m. Największy w tym sezonie. Na szczycie ubieram sie cieplej, bo na zjeździe zawsze się zamarza. Ale niby dlaczego miałem świetnego asfaltu na zjeździe? Dlatego że taki był na podjeździe? Głupi ja! Nowy powiat, nowy zarządca nowe standardy...


Rzepak będzie mi towarzyszył codziennie
Rzepak będzie mi towarzyszył codziennie © Karmelito

Takie drogi to ja lubię :)
Takie drogi to ja lubię :) © Karmelito

Na rozstaju dróg
Na rozstaju dróg © Karmelito


Tak, właśnie tam jadę!
Tak, właśnie tam jadę! © Karmelito

Pieszowice
Pieszowice © Karmelito

A na zjeździe asfalt nie za ciekawy
A na zjeździe asfalt nie za ciekawy © Karmelito

To dopiero początek widoków
To dopiero początek widoków © Karmelito


Kilka kilometrów dalej zatrzymuję sie na stacji na gorącą czekoladę. Zawsze coś po mrożącym(lecz nie krew w żyłach) zjeździe. Do granicy już w miarę płasko, lecz pogoda się psuje. Już widzę znak graniczny a tu jak nie lunie deszczem... I godzinę trzeba było spędzić na przystanku 100m przed granicą. Za granicą również płasko, ale to do czasu. Za Broumov zaczęły się podjazdy, a sił powoli ubywało. Po ponad godzinie docieram do wioski Jetrichov, gdzie miejscowi wskazują boisko wiejskie jako dobrą miejscówkę na rozbicie namiotu. Dopytuję się jeszcze czy na pewno to legalne i policja się nie przyczepi. Miejsce okazuje się idealne! Kran z wodą pitną na miejscu, wychodek i wiata pod którą stawiam namiot. Teraz mam pewność, że rano namiot będzie suchy. Na kolacje makaronik z pulpetami z biedronki mniaaaam po cały dniu pedałowania pychota! A teraz z pełnym brzuchem należy iść spać :) Prawie jak Kubuś Puchatek hahaha po małym co nie co.


Widzę granicę... Zostało mi 100m! A tu niespodziewanie... deszcz
Widzę granicę... Zostało mi 100m! A tu niespodziewanie... deszcz © Karmelito

Dla urozmaicenia ogródka :D
Dla urozmaicenia ogródka :D © Karmelito



Route 2 594 660 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Sudety 2014


  • DST 44.06km
  • Czas 02:30
  • VAVG 17.62km/h
  • Sprzęt Diplomat
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1 - Majówkę czas zacząć

Piątek, 25 kwietnia 2014 · dodano: 12.05.2014 | Komentarze 2

Rano wstaję pełen energii, a wszystko to dzięki zbliżającemu się wyjazdowi. Dopakowuje ostatnie rzeczy, jeśli czegoś zapomnę to trudno :) Na pewno mam wszystko co do przeżycia potrzebne, a nie jadę też przez pustynię, żeby być zdanym tylko na siebie. Przed 10 Justyna przychodzi się pożegnać. Ja jeszcze dokręcam nowe adaptery pod sakwy do bagażnika. Śpieszę się bo zostało mi tylko 30 min do odjazdu pociągu do Wrocławia.

Ostatnie dokręcanie śrubek i pakowanie
Ostatnie dokręcanie śrubek i pakowanie © Karmelito

Gotów na podbój sudetów
Gotów na podbój Sudetów © Karmelito

Na dworzec dojeżdżam bezproblemowo. Już na początku podróży spotykam zapalonych rowerzystów. I to okazuję się, że z Rzeszowa i mieszkają niedaleko mnie! Niestety wysiadają już w Katowicach i po godzinnej rozmowie i chwili relaksu czytając książkę, musimy się pożegnać. Planowo po ponad 5h stoję na peronie wrocławskiego dworca. Na początku nawet nie wiem gdzie się ruszyć. Pytam mieszkańców o drogę na rynek i już po 15 minutach robię zdjęcia uroczemu rynkowi. Po drodze obserwuje wiele pomników i zabytkowych budynków, które robią wrażenie.

Industrialne budynki zaciekawiają
Industrialne budynki zaciekawiają © Karmelito

Wrocławski rynek
Wrocławski rynek © Karmelito

Ten to się nie boi wyraźnie pokazać s**m na to wszystko :P
Ten to się nie boi wyraźnie pokazać s**m na to wszystko :P © Karmelito

Piękne miasto!
Piękne miasto! © Karmelito

Uniwersytet Wrocławski
Uniwersytet Wrocławski © Karmelito

Tak samo jak zaskoczyła mnie ilość dróg rowerowych w mieście. I to po prostu wszędzie! Choć nie zawsze łatwo mi było z nich korzystać, ponieważ nie znam miasta i zdarzało się że droga ta mocno odbijała od mojego kierunku jazdy i wolałem się trzymać jezdni, lecz okazywało sie, że za kilkaset metrów wiedzie znów obok. Co chwilę upewniam się, czy powinienem jechać w tym kierunku. Niestety okazuje się, że źle pojechałem i nadrobiłem łącznie 10km. No nic zdarza się, przecież chyba mi się nie spieszy prawda? Jeszcze przed wyjazdem z miasta coś dziwnie mi trzeszczy przy bagażniku. Okazuje się, że gwint się wyrobił. Jednak sklep rowerowy znajduję po przejechaniu kilkuset metrów i bez problemu załatwiam śrubkę z nakrętką, co rozwiązało problem. Między 18, a 19 złapała mnie potężna ulewa. Nie mam się gdzie ukryć, zanim wyciągnę kurtkę i tak będę juz przemoczony więc pedałuję ile sił w nogach. żeby dotrzeć do jakiegoś suchego miejsca. Przez dłuższy czas nic nie ma. Jednak powoli wyłoniła się malutka stacja paliw. Okazało się, że prowadzi ją starszy pan, którego korzenie sięgają daleko wgłąb Ukrainy. Po kilku minutach dołącza się do nas jego żona i zaprasza na herbatę. Jak zwykle na tym się nie skończyło. Zaraz dostałem kanapki z wszystkim co w domu dostępne i ciasto na deser. Jednak czasu się nie oszuka. Robiło się już ciemno, ja jestem przemoczony i z perspektywa noclegu na dziko niezbyt mnie przekonywała. Gospodarze widząc moją sytuację, zaproponowali mi nocleg u siebie na kanapie. Synowie już dawno się wyprowadzili więc miejsca jest aż nadto. Mam do dyspozycji prysznic(z zimną wodą ale w końcu zimna woda zdrowia doda!). Po odświeżeniu czytam 2 rozdziały książki i odpływam w dalekie azjatyckie ostępy, o których właśnie czytam.

Ileż to tej miłości u nas!
Ileż to tej miłości u nas! © Karmelito

Katedra Wrocławska
Katedra Wrocławska © Karmelito

Za płaskim miastem lekko pod górę
Za płaskim miastem lekko pod górę © Karmelito





Kategoria Sudety 2014