Info
Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Sierpień10 - 2
- 2014, Lipiec5 - 1
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec1 - 2
- 2013, Sierpień11 - 1
- 2013, Lipiec22 - 9
- DST 117.86km
- Czas 06:05
- VAVG 19.37km/h
- Temperatura 37.0°C
- Podjazdy 934m
- Sprzęt Diplomat
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 13 - Ile można jechać po płaskim? Czas na zmianę!
Poniedziałek, 22 lipca 2013 · dodano: 29.08.2013 | Komentarze 0
Rano na śniadanie Nasza gospodyni podaje lokalną potrawę - gibanicę. Są to upieczone paski ciasta z jajkami i serem. Do tego pijemy jogurt naturalny. Trochę bez smaku, ale nie narzekamy. Na drogę dostajemy owoce: jabłka i gruszki. Już się zbieramy gdy... Okazuje się, że wczoraj opierając rower o ścianę postawiłem go centralnie na gwoździu. Zdarza się, zabieram się do wymiany dętki - 15 min i zbieramy się do drogi. Zaraz za Knjazevac zaczyna sie duży podjazd, o którym mówił nam Martin. Około 500m w pionie. Generalnie Martin mówił, że cała droga do Niszu i za nim również jest mocno pofalowana, na szczęście okazało się, że w Naszej skali trudności nie jest aż taka zła. Fakt, że podjazd na przełęcz Tresibaba był trochę ciężki, ale raczej ze względu na upał, a nie nachylenie. Za przełęczą trasa mocno wije się to w dół to w górę, lecz im bliżej Niszu tym bardziej płasko. W mieście robimy zakupy i szukamy drogi wyjazdowej na Leskovat. Jest to trudne, ponieważ prawie na żadnym ze skrzyżowań i rond nie ma ani jednego znaku, a mieszkańcy nie zawsze znają tą starą drogę i kierowali Nas na autostradę. Po kilkunastu chyba przepytanych osobach, w końcu udało Nam się wjechać na odpowiednią, płytową, zupełnie pustą drogę. Parę kilometrów dalej przerwa na... śliwki. Tak! Jeszcze się Nam o dziwo nie znudziły. Około 17 robimy kolejną przerwę lecz tym razem na Jelenia. Pyszne serbskie piwo - polecam! Jednak Jelonek ma to do siebie że rozleniwia i z trudem zmusiliśmy się do przejechania jeszcze 20km. W Bojniku szukamy noclegu. W ciągu całej wyprawy nie szukaliśmy noclegu tyle czasu, przejechaliśmy przez miejscowość chyba wszystkimi możliwymi drogami wzdłuż i wszerz i nic. Byliśmy już blisko zrezygnowania z szukania noclegu " na gospodarza" i rozbicia się na jakimś polu. Na szczęście zauważyliśmy auto na niemieckich tablicach. Tomek zagadał po niemiecku, ponieważ mi z tym językiem jakoś nie po drodze niestety. Nie było to auto gospodarzy, lecz Cygana odwiedzającego znajomych. Po krótkiej rozmowie okazało się, że możemy rozbić w sadzie obok domu. W trakcie rozkładania namiotu podszedł do Nas Cygan i wręczył Nam 1000 dinarów. Nie chcieliśmy przyjąć, ale nie dało się go przekonać do zwrotu. Zawsze to jesteśmy 10 euro do przodu :) Co jak co, ale pieniędzy się nie spodziewaliśmy na wyjeździe. Jak tylko namiot już stał, gospodarze zaprosili Nas na kolacje. Pyszna mięsno-warzywna zapiekanka. Dłuższą chwilę rozmawiamy i okazuje sie o dziwo, że są Oni pozytywnie nastawieni do Kosowa. Jak na razie Serbom, których spotkaliśmy na słowo Kosowo zaraz włączał się czerwony alarm. Ich syn studiuje w Kosovskiej Mitrovicy. Po pewnym czasie jednak musimy już iść spać, rano Nas czeka mocno górzysty dzień - granica z Kosowem.Zostawiliśmy w dole Knjazevac© Karmelito
Ufff w końcu przełęcz!© Karmelito
No to teraz w dół :)© Karmelito
Powoli widać klimat śródziemnomorski© Karmelito
Wjeżdżamy w strefę "czerwonych dachówek"© Karmelito
Widoki zaczynają się robić bardzo ciekawe© Karmelito
Centrum Niszu© Karmelito
Brama zamku w Niszu© Karmelito
Popołudniowa przerwa na zimne piwo, coś pięknego© Karmelito
Serbskie piwo Jeleń - jedno z najlepszych jakie kiedykolwiek piłem© Karmelito
Na brak jedzenia nie możemy narzekać© Karmelito
Kategoria Bałkany 2013