Info
Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Sierpień10 - 2
- 2014, Lipiec5 - 1
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec1 - 2
- 2013, Sierpień11 - 1
- 2013, Lipiec22 - 9
- DST 121.83km
- Teren 20.00km
- Czas 06:29
- VAVG 18.79km/h
- Temperatura 37.0°C
- Podjazdy 1085m
- Sprzęt Diplomat
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 25 - Wracamy do Chorwacji
Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0
Rano wstajemy normalnie koło 8. Na śniadanie dostajemy coś w stylu pączków, a do tego miód i mleko. Siedzimy z rodziną naszych gospodarzy około 1,5 godziny i niestety czas się już zbierać. Po pasjonujących rozmowach o piłce, wszelakich innych sportach i nie tylko ruszamy koło 10:30. Cały czas lekko pod górę, ale bez trudności jedziemy dalej. Po około 15 kilometrach docieramy do przełęczy, z której prowadzi piękny leśny kilkukilometrowy zjazd. Za jego połową docieramy do granicy i znów jesteśmy na terenie Chorwacji. Ale morze niestety daleko. W pobliskim Kninie robimy spore zakupy w Lidlu. Tam też zjedliśmy te "pączki" ze śniadania i chyba 2kg wiśni , które dostaliśmy od naszych Serbów. Za miastem oczywiście co? Góry! I piekielnie gorący wiatr w twarz. Zaczyna się problem z wodą. Po drodze żadnych sklepów, pojedyncze domy, a przed nami skrótowa droga na Obrovac, gdzie może być jeszcze gorzej. W końcu decydujemy się zapukać do losowego domu. Uff udaje się zdobyć zapas na najbliższe godziny. Kawałek dalej przeoczyłem skręt na nasz "skrót" i Tomek dogania mnie dopiero spory kawałek dalej... No nie! Nie dziwie się, że jest zły bo teraz czeka nas spory podjazd. Ale mniejsza o to, bo gorsze dopiero przed nami. Asfalt ginie sprzed oczu. Jesteśmy w rozterce. Nie wiemy jak daleko jesteśmy od asfaltu. Możemy również nadrobić 30 km pojechać "cywilizowaną" drogą prowadzącą przez przełęcze. Wybieramy jednak hardcore. Żwir miejscami na prawdę masakryczny, ale dopiero na tej drodze poczułem prawdziwy śródziemnomorski klimat. Po kilku kilometrach znów pojawia się lepsza nawierzchnia. Okazało się, że nie na długo... Ale zanim złe myśli powrócą, chłodzimy się w czystej rzece. Można by tu zostać na dłużej. Ale jeśli chcemy jutro od rana kąpać się w ciepłym morzu to trzeba ruszać. I tak jak już wspomniałem, asfalt znika w oka mgnieniu. Za kilka kilometrów na pewien czas mamy asfalt po czym żwir ponownie wita nasze ogumienie. Co za przeplatanka! Gdy już na prawdę ciężko się jedziesz, po przejechaniu po żwirze łącznie 20 kilometrów wjeżdżamy na "stały" asfalt. Cały czas towarzyszą nam góry w oddali. Ostre spiczaste szczyty na wysokości ponad 1700m n.p.m. W końcu, już ostatkiem sił, dojeżdżamy do Obrovac. Tam udaje nam się znaleźć nocleg w ogrodzie nad rzeką. Mamy dostęp do ciepłej bieżącej wody. Nasz gospodarz przynosi kiełbasę i boczek. Strzał w dziesiątkę! Doskonale się komponuje z czosnkiem, który dostaliśmy rano od serbskich gospodarzy. Jak pachnie! Coś cudownego, podsmażyłem to wszystko i dodałem razem z Ajvarem do makaronu. Taki oto mój wieczorny posiłek. Dobranoc :)Kot nad ranem skakał gdzieś po namiocie... co za destruktor! dziurki od pazurów pozostały© Karmelito
Pyszne śniadanie, my to mamy dobrze! :D© Karmelito
Jeszcze jedna przełęcz i w dół© Karmelito
Zjazd już blisko© Karmelito
Zaraz znajdziemy się tam na dole... Chorwacjo przybywamy ponownie© Karmelito
Z szerszej perspektywy :)© Karmelito
Natura - to co uwielbiamy© Karmelito
Knin, a za Kninem znów wznosimy się jak widać na załączonym obrazku© Karmelito
Kolejna niespodzianka z serii "asfalt - pojawiam się i znikam"© Karmelito
Zimna woda zdrowia doda... I to jeszcze taka czysta!© Karmelito
Pustka otacza mnie© Karmelito
Góry to jest to!© Karmelito
Czyżbyśmy jutro mieli to przejechać?© Karmelito
Kategoria Bałkany 2013