Info
Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Sierpień10 - 2
- 2014, Lipiec5 - 1
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec1 - 2
- 2013, Sierpień11 - 1
- 2013, Lipiec22 - 9
- DST 162.21km
- Czas 07:25
- VAVG 21.87km/h
- Temperatura 40.0°C
- Podjazdy 681m
- Sprzęt Diplomat
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 29 - Zagrzeb i nie do końca planowana Słowenia
Środa, 7 sierpnia 2013 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 0
Dziś wstajemy wcześniej niż wczoraj. Wiemy ile kilometrów nas czeka. Rano jesteśmy zaproszeni na śniadanie: kanapki z nutella i herbata. Po śniadaniu szturm na stolice. Jedzie się całkiem lekko, nie powiem. Wjazd i przejazd przez Zagrzeb jest zaskakująco przyjemny. Po drodze zatrzymujemy się kilkukrotnie w centrum, podziwiając tutejsze zabytki z katedrą włącznie. Miasto polecam, aczkolwiek sam dużych miast nie lubię z definicji, więc nie wymagajcie ode mnie wyczerpujących relacji... Znacznie bardziej preferuje górskie naturalne krajobrazy. Za Zagrzebiem kierujemy się na północ do miasta Varażdin, starą drogą wzdłuż autostrady. Ruch znikomy, drzewa bliżej... to lubię :) Po zakupach w tym sporym mieście, udaje się znaleźć drogę na Lendawę (już w Słowenii). W początkowym zarysie trasy mieliśmy ominąć ten kraj, lecz Tomek wielokrotnie wspominał, że najlepszy nocleg jaki miał podczas ubiegłorocznej wyprawy przez Alpy, miał właśnie tam w niewielkiej wiosce pod granicą z Węgrami. Gospodarze gorąco go zapraszali, aby przyjechał jeszcze kiedyś, tak więc zachęceni ciepłym przywitaniem i nie łudźmy się - wyżerką, pędzimy na północ aby przejechać dziś około 160km. W Lendawie spotykamy trójkę Polaków, również sakwiarzy. Mają trochę mniej na licznikach, ale z Polski wyruszyli po nas. Po chwili rozmowy ruszamy dalej. Ruchu na drogach praktycznie nie ma, wioski po drodze niewielkie. Otaczają nas prawie wyłącznie pola i plantacje. Zbliżamy się do naszego, myśleliśmy że pewnego, noclegu. Niestety rozczarowaliśmy się, a zwłaszcza Tomek. Ale cóż poradzić... Szukamy noclegu gdzie indziej i po dłuższych poszukiwaniach się udaje. Naszymi gospodarzami jest jakiś pijaczyna i jego żona. Na dobry początek przynosi wodę i wafelki. Gdy już po umyciu się "za krzaczkiem" zaczynam gotować kolacje na kuchence, gospodarz zaprasza nas do kuchni i tam dostajemy mnóstwo pomidorów, papryki i innych warzyw, które dodajemy z chęcią do sosu. Jak to już bywało wielokrotnie, do jedzenia trzeba się czegoś napić. Więc najpierw nie wytrzymuje butelka wina, po czym gospodarz przynosi monstrualną, chyba 3-5 litrową szklaną butle z palinką. Przecieram oczy ze zdumienia... TAKA BUTLA! Nalewa nam do kieliszka, przy okazji rozlewając więcej niż nalewa (taki błogi stan). Po pewnym czasie już ciężko mu się utrzymać na krześle, zbieramy się wiec do namiotu. Jak przystało na dobrego gospodarza, odprowadza nas, jednak chyba przeliczył swoje siły, ponieważ dotarcie do domu zajmuje mu dobre kilka minut. Teraz już najedzeni i w spokoju z lekko szumiącą głową możemy odpocząć.Oprócz natury, czasem przyda się też zrobić zdjęcia budynkom© Karmelito
Jest co oglądać© Karmelito
Polecamy Zagrzeb, nie jest to ogromna stolica, nawet rowerem przyjemnie się nam przejeżdżało© Karmelito
Katedra w Zagrzebiu© Karmelito
Licznik wskazuje 13 kraj, będzie pechowy?© Karmelito
Idealne miejsce na przerwę...jabłoń nieopodal © Majorus
Spotkanie z polskimi sakwiarzami w Lendawie © Majorus
Bezpiecznie i przyjemnie :) © Majorus
Stolik jest, pełna kulturka!© Karmelito
Dzisiaj tylko prysznic "z butelki"© Karmelito
Kategoria Bałkany 2013