Info
Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Sierpień10 - 2
- 2014, Lipiec5 - 1
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec1 - 2
- 2013, Sierpień11 - 1
- 2013, Lipiec22 - 9
- DST 237.07km
- Czas 09:31
- VAVG 24.91km/h
- Sprzęt Diplomat
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 33 - Rekord, awaria, DOM
Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 0
Zrywam się rano o 5. Szybko jem śniadanie, dopakowuję wszystko i w drogę. Wyjeżdżam o 6, wokoło gęsta mgła. Zakładam na siebie dosłownie wszystkie ubrania jakie mam. 2 koszulki, bluza, spodenki i spodnie, 2 pary skarpetek i jedna koszulka jako szalik. A i tak zimno! Pierwsze 30 kilometrów nie wiele trzeba pedałować. Wjeżdżam do Żywca i jestem zaskoczony niekończącymi się stosami piw w browarze. Jednak słodkie myśli o tych hektolitrach przerywają spore pagórki zaraz za miastem w stronę Suchej Beskidzkiej. Po kilkunastu kilometrach ściągam "szalik". Natura blisko, piękne widoki ale już nawet nie mam ochoty robić zdjęć. Przed oczami widzę tylko tabliczkę Rzeszów. Tuż przed Suchą Beskidzką ostatni jak na razie zjazd... Nie widać podjazdu! Chwilowo trasa jest płaska. W mieście, już po przejechaniu 50km) pierwsza przerwa i posiłek. Na skrzyżowaniu odbijam na Myślenice. Kilkanaście kilometrów i znów zaczynają się spore pagórki. Pierwszy raz na wyjeździe zaczynam odczuwać ból w kolanie. Jest dopiero koło 10 rano, do domu jeszcze ponad 200km... to by pokrzyżowało moje plany. Na szczęście posmarowałem maścią i przeszło. Po około 20 kilometrach docieram do Myślenic, gdzie idealnie na zjeździe w kierunku Dobczyc znajduję biedronkę. Jak dobrze znów być w strefie niskich cen :) Przed Dobczycami było kilka większych podjazdów ale bez rewelacji. Trasę za Dobczycami do Łapczycy znałem z wcześniejszego wyjazdu, więc wiedziałem, że ciężko nie będzie. Kalkuluje godziny, energię i moc z jaką ciągnie do domu. Postanawiam cisnąć ile się da krajową 4. Na obwodnicy brzeska nagle korba nie chce się kręcić. Patrzę co jest grane? Jedno oczko w łańcuchu się "otworzyło". Na szczęście przed wyjazdem kupiłem skuwacz do łańcucha i w chwilkę naprawione. Gdzieś w okolicy Brzeska nastała wiekopomna chwila. Licznik wskazał magiczne 4000km! To ja? To wszystko ja przejechałem? Nie możliwe... Ale co tam, nabijamy dalej. Wszystko było dobrze póki nie wjechałem do mojego Podkarpacia. W małopolsce szerokie pobocze na jakieś 2 metry - luksus! Od okolic Pilzna niestety było coraz gorzej, w "porywach" do wąskiego paska chyba 10 cm, że opona się mieściła i nie wiele więcej. Gdy dojechałem do obwodnicy Ropczyc zobaczyłem zakaz jazdy dla rowerów, zjechałem więc na wąską równoległą drogę. Przejechałem może kilkaset metrów i... coś nagle mnie hamuje. Coś koło dziwnie lata. Ściągam bagaż odkręcam koło i... Kuleczki z piasty rozsypują się po jezdni. No to pojechałem... Zostało tylko 30km ,a dziś już przejechałem prawie 240! Nowa życiówka ale... Tak nie wiele zabrakło żeby zamknąć ponad czterotysięczną pętlę. Telefon do domu... Potrzebny transport. I nie zobaczę z poziomu siodełka upragnionej tabliczki Rzeszów. Cóż zdarza się... Lepiej tu, niż złapać taką awarię gdzieś daleko od cywilizacji... Przygoda się kończy. Ale nie kończą się podróże. W głowie już milion pomysłów na najbliższe 358 majówek i 3256 wakacji :D Nic tylko żyć wiecznie :)W okolicach Brzeska pęka psychologiczna granica - pełne 4 tysiące przejechane!© Karmelito
No i pechowe zakończenie wyprawy... Pękła tylna oś© Karmelito
Kategoria Bałkany 2013