Info
Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Sierpień10 - 2
- 2014, Lipiec5 - 1
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec1 - 2
- 2013, Sierpień11 - 1
- 2013, Lipiec22 - 9
- DST 100.11km
- Czas 05:43
- VAVG 17.51km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 736m
- Sprzęt Diplomat
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 7 - "a miało być tak płasko"
Wtorek, 16 lipca 2013 · dodano: 20.08.2013 | Komentarze 0
Rano, gdy się budzę okazuje się że Tomek ma problemy z żołądkiem. Dziwne, jedliśmy to samo, piliśmy to samo. Idę sam na śniadanie. Chleb z jakimś kremem warzywnym , do tego domowy ser biały, pomidory i ogórki. Bardzo smacznie. Po 8 musimy wyjść z domu, ponieważ gospodarze wychodzą do pracy. Na szczęście możemy zostać przed domem na tarasie. Tomek odpoczywa do 11. Ostro go wzięło. W końcu ruszamy. Spore pagórki dziś mamy. Tomek mi wypomina: "a miało być tak płasko". Z mapy wynikało, że dziś będzie stosunkowo płasko, a kolejnego dnia więcej górek. Okazało się na odwrót, ale co można zobaczyć na mapie w skali 1:800 000. Wracając do trasy, była bardzo malownicza. Duże wzniesienia, więc i widoki niczego sobie. Dookoła wielokolorowe łany zbóż, gdzieś w oddali widoczne duże stada owiec. Widać, że życie w tutejszych wioskach płynie powoli i spokojnie. Ale taki błogi klimat kiedyś się niestety musi skończyć. Wjeżdżamy do Targu Mures, gdzie spotykamy chłopaka na rowerze, który bardzo nam pomógł w znalezieniu "sklepu rowerowego". Był to raczej stragan na bazarze, ale odpowiednie dętki są(moje mimo sprawdzenia szczelności przed wyjazdem okazały się lipne, klej do łatek też do niczego). Po wizycie na bazarze, odprowadził Nas jeszcze do drogi wyjazdowej na Cluj Napoce. Kilka kilometrów za miastem przerwa. Oczywiście deszcz się musiał rozpadać, ale Tomkowi dłuższa przerwa dobrze posłużyła. Z głównej drogi na Cluj odbijamy na południe. Wszystko dobrze, dopóki na 7 km przed miejscowością w której planowaliśmy nocleg droga asfaltowa nie zmieniła sie na żwirową. Oczywiście ze sporymi podjazdami, a jak! Jeszcze mniejsza o mnie, ale Tomka brzuch został mocno wstrząśnięty. Jak On jedzie, na prawdę mocny gość. Żeby tego było mało, na wjeździe do Dumbraveni asfalt zmienił się w kocie łby... Męcząca końcówka. Szukamy noclegu w miasteczku. Chwilę szukaliśmy miejsca, trzeba przyznać. W końcu po około 30 min poszukiwań trafiamy na młode małżeństwo. Swobodnie można się dogadać po angielsku. Jak to już w Rumunii bywało, dostajemy łóżko w domu, bo "na podwórzu śpi mój pies, a ja jestem człowiekiem, wy jesteście ludźmi więc tak jak ja śpicie w domu". Dostęp do łazienki, kuchni, skype'a. Czego chcieć więcej? Za darmo?Po co komu namiot - przenośny dom jak wciąż mamy nocleg w stałych domach© Karmelito
Gęsi niby chodzą gęsiego tak?© Karmelito
Pola, pola, wszędzie pola© Karmelito
Owieczki na zboczach pagórków to codzienny widok© Karmelito
Taka nagroda za wspinanie się do nieba© Karmelito
Rumunia, kraj w którym spędziliśmy najwięcej czasu, polecamy gorąco!© Karmelito
Chwila przerwy i odpoczynku, znów pada deszcz© Karmelito
Żwirowe drogi po pagórkach są najlepsze! :D© Karmelito
Kategoria Bałkany 2013