Info
Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Sierpień10 - 2
- 2014, Lipiec5 - 1
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec1 - 2
- 2013, Sierpień11 - 1
- 2013, Lipiec22 - 9
- DST 116.24km
- Czas 06:15
- VAVG 18.60km/h
- Temperatura 43.0°C
- Podjazdy 949m
- Sprzęt Diplomat
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 19 - Nareszcie upragnione morze!
Niedziela, 28 lipca 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 0
Rano wstajemy wcześnie, szybko robimy swoje i już przed 7 jesteśmy w drodze. Całkiem przyjemnie się jedzie, słońce jeszcze nie przypieka, droga z tendencją spadkową. Do czasu... Ponieważ jak już wielokrotnie powtarzałem, za każdym zjazdem pojawia sie podjazd i to całkiem spory. Widoki są tak samo niesamowite jak w poprzednich dniach. Im bliżej południa tym temperatura rośnie i to w zastraszającym tempie. Po długich dniach górskiej jazdy zjeżdżamy w końcu do nizinnego Szkoderu. Szukamy tam marketu, aby wydać albańskie pieniądze. Nie ma żadnego marketu w 90-tysięcznym mieście! Wszędzie same małe sklepy. Niesamowite. Po zakupach kierujemy się na granicę z Czarnogórą. Upał jest nie do opisania, chyba jeszcze takiego nie było. Tuż przed granicą natrafiamy na 2 kilometrowy korek. Dlatego kocham rower, korki Nam nie straszne. Na granicy bezproblemowo, jedziemy dalej. Nad morze ciągnie Nas już niesamowicie, ale gorąc... skwar! Musimy robić często przerwy, ponieważ przy 48 stopniach prawie nie da się jechać. Czemu znów podjazdy? No tak... zapomniałem. Przecież tutaj góry wchodzą prosto do morza. Żeby się do niego dostać trzeba znów się sporo napedałować. Ulcinj wita Nas wielkim tłumem ludzi na plaży. Kąpiemy się 2 razy i decydujemy pojechać na pobliską plaże Valdanos, ponieważ taki tłok zupełnie Nam nie odpowiada. Po kolejnych podjazdach ukazuje się Nam śliczna zatoczka. Plażowiczów już nie taka masa. Znacznie bardziej przyjemnie, jest tylko jeden minus - kamienie. Na plaży zaczepia Nas pewien mieszkaniec Kosowa. Również jeździ sporo na rowerze, chwilę rozmawiamy, wymieniamy się doświadczeniami. Przynosi Nam trochę soku(co za odmiana po dniach wodą smakujących). Upał nadal trzyma, co chwilę chłodzimy się w morzu. Jak długo czekaliśmy na taki odpoczynek. Nie trwa on jednak zbyt długo. Powoli zbieramy się do wyjazdu z zatoczki i poszukiwania noclegu. Wpierw jednak trzeba wjechać na 200m , żeby wydostać się do cywilizacji. Po dłuższym odpoczynku i pływaniu, jest to cos okropnego. W pierwszej miejscowości po zjeździe rozpoczynamy polowanie na kawałek trawy pod namiot. Za pierwszym razem trafiliśmy cudownie. Gospodyni postraszyła Nas, że tu węże się często pokazują, ale my tam się węży (chyba) nie boimy. Dzięki temu mieliśmy jedną z największych wyżerek podczas wyjazdu. Dostaliśmy 10 ryb z grilla, jajka, ser biały, chleb, mnóstwo oliwek, pomidorów, papryki i na deser ciasteczka oraz wielką misę owoców. Nie daliśmy rady wszystkiego zjeść... Nie było szans. Objedzeni jak ostatnie świnie idziemy spać.Dziś chyba jednak nie będzie samych zjazdów© Karmelito
Na razie serpentyny w dół a później© Karmelito
Jakie cuda potrafi wyrzeźbić płynąca woda© Karmelito
Meczet w Szkoderze© Karmelito
Czarnogóra - kraj nr 10 na naszej drodze© Karmelito
Przepełniona plaża w Ulcinj© Karmelito
Piękna zatoka, a w dole plaża Valdanos© Karmelito
Mniej ludzi, od razu przyjemniej!© Karmelito
Leżaki oczywiście płatne :)© Karmelito
Żeby wydostać się z plaży na główną drogę, trzeba podjechać z 0 na 200m n.p.m© Karmelito
Ale wyżerka! Nie daliśmy rady zjeść wszystkiego© Karmelito
Widzicie jakieś węże? Bo my nie :D© Karmelito
Kategoria Bałkany 2013