Karmelito.bikestats.pl Rower to jest świat

Info

avatar Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Karmelito.bikestats.pl

Archiwum bloga

DZIEŃ 15 -PLAŻING

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 20.12.2014 | Komentarze 1


Justyna

Tak, zrobiliśmy dzień przerwy, czyli: pływanie, jedzenie, plażing! No dobra zrobiliśmy też pranie i uzupełniliśmy braki w relacjach z poprzednich dni. Michał też trochę ćwiczy :P Jeziorko Dargin podobne do Śniardw, bo też długo płytkie ale zdecydowanie czystsze. Wieczorem robimy ognicho i zapraszamy sakwiarza niemca ale woli coś innego…Będzie więcej dla mnie!! :D



Michał
Jak w każdy wolny dzień, śpimy długo. Niestety trzeba wstać, żeby zrobi ć pranie. Do tej pory robiliśmy tylko jedno, a mijają już 2 tygodnie wyprawy. Po rozwieszeniu go między okolicznymi drzewami, wylegujemy się opalamy(no mi to juz zupełnie nie potrzebne!). Dziś ekonomicznie. Na obiad makaron z sosem. Za to wieczór istnie burżuazyjnie. Kiełbaski, piwko, chipsy, sprite i OGNISKOOO!


Kategoria Polska 2014


DZIEŃ 14-MIASTO SAKWIARZY

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 12.12.2014 | Komentarze 0


Michał

Do Giżycka dojeżdżamy szybko. Na wjeździe do miasta instynktownie skręcam w ul. Turystyczną i traf w 10. Twierdza Boyen. Ale trochę się rozczarowałem. Fakt obwarowania - mury spore, ale cała reszta taka hmmm normalna. Robimy kilka zdjęć i jedziemy dalej. Trafiamy na jeden z dwóch mostów obrotowych w europie. Co około godzinę jest zamykany dla ruchu, a wtedy kanałem przepływają żaglówki. Co najciekawsze, ten most jest otwierany i zamykany ręcznie! Taki fajny dziadziuś się wszystkim zajmuje. Obok mieści się zamek krzyżacki - mały i zamieniony na hotel. Jedziemy drogą Św. Brunona na wzgórze, również jego imienia. Roztacza się stamtąd piękny widok na jezioro Niegocin. Na wyjeździe z miasta psuje mi się licznik... Dokładniej to raczej tylko kabelek coś nie łączy, ale tak czy siak kilometrów mi nie nalicza. Zostajemy na jednym liczniku Justyny. Odcinek 12 kilometrów do Pozezdrza mija w czasie ekspresowym. Może to wpływ braku licznika?



Nie obserwuję wciąż tych zmieniających się cyferek. Jeszcze tylko około 10km i rozbijamy się na kempingu pełnym niemców. Szczęśliwie i przypadkowo rozbijamy się między jedynymi - dwoma namiotami polaków. Mogłoby się zdawać, że ceny będą wywindowane. Na pewno nie dla polaków. Nas nocleg kosztuje bodajże 22zł. Po szybkim rozbiciu, jedziemy z burczącymi brzuchami do najbliższej wsi na obiad. Po równie szybki wpałaszowaniu porcji, wracamy nad jezioro i chlup do wody. Siedzimy tam dłuuuugo, aż robi się zimno i słońce powoli chyli się ku zachodowi. Wieczorem tak jak zwykle gramy w karty. Jednak tym razem pozwoliliśmy sobie na chipsy. Co za rozpusta!



Justyna
Go, go to Giżycko! Co znaczy jechać krajówką dla rowerzysty?? KOSZMAR!!! Auto za autem i tiry… Nie da się żyć… ani oddychać! Jedziemy do tego Giżycka i miasto. no cóż, nie powala. Przynajmniej mnie. Twierdza Boyen średnio, grodzisko zamku krzyżackiego (no przepraszam bardzo ale to już szczyt !) to restauracja… Miasto ratują dwie rzeczy:
1.serio ręcznie przesuwany most obrotowy
2.niezliczone rzesze sakwiarzy (gdzie nie spojrzeć tam ktoś Cię pozdrawia, uśmiecha się, życzy powodzenia, miłej podróży czy prostej drogi).



Trasa mija szybko (ZA szybko) i przyjemnie. Ciąg dalszy milionów sakwiarzy i pozdrowień :D Szybko dojeżdżamy do miejscowości Harsz, gdzie znajdujemy obóz dla Niemców. Nie ma się z czego śmiać :P 99% tutaj to Niemcy. Spotkaliśmy tylko dwie rodziny z Polski, z czego jedna zaprosza nas na ognisko :D Fajna i miła ta rodzinka :)


Route 2 769 081 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Polska 2014


DZIEŃ 13-PROPSY W WA-WIE

Piątek, 8 sierpnia 2014 · dodano: 02.12.2014 | Komentarze 0

Justyna
Wstać o 7? Czemu nie? Przecież są wakacje :D Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 19 km krajówką nie aż takie złe, mały ruch a widoki ładne. Pogoda i kierowcy niestety nas nie bardzo lubią dzisiaj… Zaczyna padać po godzinie jazdy, a kierowcy… Szkoda mówić nawet. Brak słów. Złamali chyba dzisiaj wszystkie przepisy drogowe jakie znam: od wyprzedzania na trzeciego na skrzyżowaniu po wymijaniu rowerzysty na centymetry… W Dąbrówce spotykamy trzech „sakwiarzy”, ale aż wstyd ich tak nazywać, bo kto to widział wódkę z miejscowymi pijaczkami o 12 w południe! Mimo deszczu wyruszamy dalej trasą widokową, czyli wojewódzką 643. Dość długi odcinek i podjazdami i pod wiatr, ale nie ma co narzekać bo widoczki ładne.

Port w Wilkasach
Port w Wilkasach © Karmelito

W Wilkasach zatrzymujemy się na obiad i spotykamy gościa, który: „podziwia takich jak my, co jeżdżą na rowerach”. Gość ze stolicy. Ha mamy propsy w Warszawie :D Dalej koło Giżycka szukamy już tylko noclegu… Co wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Na pierwszym kempingu mówią 39 zł ale na drugim już jest „taniej” TYLKO 30 zł od osoby! Czy oni tam mają marmurowe łazienki czy co?! Chcemy rozbić tylko namiot dla dwóch osób! No błagam! Rezygnujemy z poszukiwań i rozbijamy się na dziko :)

W krainie wielkich jezior
W krainie wielkich jezior © Karmelito


Michał
Mieliśmy zrobić sobie dzień przerwy, lecz rano, gdy wyszedłem z namiotu patrzę na niebo, a tu pochmurno. No chyba nie ma sensu w takim razie tu siedzieć. Justynę nadal bolą kolana, więc jedziemy powoli. Cały czas krajową 16, ale ta droga ni powinna być rangi krajowej. Po 1 wąska, po 2 bardzo kręta i na niektórych odcinkach jest bardzo zła widoczność. Nie jednokrotnie widząc z przodu auto i drugie w lusterku ,chcące nas wyprzedzić, zjeżdżałem na pobocze, bo obawiałem się, że same auta ledwo się wyminą. Po około 19 kilometrach skręcamy na drogę wojewódzką na Giżycko. I tu o dziwo ruch zwiększa się kilkukrotnie! W miejscowości Dąbrówki łapie nas deszcz.


"Justyna naprawiła" © Karmelito

Zatrzymujemy się więc pod parasolami pod sklepem., gdzie spotykamy dziwnych sakwiarzy. Jeżdża i piją piwo czy wódkę o 12 w południe! Gdy deszcz słabnie, jedziemy dalej. Przecież taki lekki, może trwać w nieskończoność. Jedziemy wzdłuż jezior Jagodno i Niegocin, a na nich pełno żaglówek. W Wilkasach jemy obiad - standardowo kotlet, frytki i surówka. Jeszcze jakieś 10 kilometrów i nocleg na dziko. Czemu na dziko? Na polach namiotowych sobie życzą 39, a nawet w jednym ośrodku bagatela 60 złotych!!! Powariowali? To tylko dwie osoby z namiotem!!! Tak więc kończymy dzień na łące za garbem, żeby nie było nas widać

Nocleg na dziko - lubimy!
Nocleg na dziko - lubimy! © Karmelito



Route 2 769 052 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Polska 2014


DZIEŃ 12-JUSTYNA SIĘ NIE DZIELI JEDZENIEM!!

Czwartek, 7 sierpnia 2014 · dodano: 22.11.2014 | Komentarze 0

Na takim tle to mnie widać! :)
Na takim tle to mnie widać! :) © Karmelito

Michał
Dziś, jak na standardy ostatnich dni , wstajemy wcześnie. Od rana dają nam w kość ostre pagórki. Całe szczęście, że do 17 jest pochmurno i z nieba nie leje się żar. Kilka kilometrów jedziemy skrótem - droga żwirowa. Dalej kawałek bruku i asfalt przez las nie najlepszej jakości.

Lasy... to świeże powietrze potrafi uzdrowić
Lasy... to świeże powietrze potrafi uzdrowić © Karmelito

W Orzyszu przerwa. Justyna nie może się zdecydować, co chce zjeść, więc ja nie czekam i połykam wręcz cały duży jogurt. Co za błąd! Justyna postanawia zjeść normalny obiad, a ja już się najadłem. Ehhh. Ale udaje się podkraść trzy frytki, nie bez późniejszej kary oczywiście hahaha. Restauracja Toscana - polecamy. Pyyyyszności! Za Orzyszem jedziemy krajową 16. O dziwo jak na drogę krajową w kierunku Mikołajek i Olsztyna ruch zadziwiająco mały. Kilka kilometrów dalej skręcamy w lewo i po kilkuset metrach widzimy znak - pole biwakowe. Sprawdzimy. Wiele nie ma, bo tylko toi-toi i woda z kranu, ale mamy przecież blisko jezioro Śniardwy i cenią się też nie specjalnie.

Moja piękna :)
Moja piękna :) © Karmelito

Bodajże 12 czy 16 złotych za naszą dwójkę. Na mazurach to darmo! W tym jeziorze jedno mnie zaskakuje - weszliśmy wgłąb już jakieś 150m od brzegu, a ja nadal nie jestem zakryty przez wodę. Strasznie płasko i płytko. Ale Justynie to bardzo pasuje. Za to jedno dziś mnie cieszy. W końcu udaje mi się wygrywać w makao. I to wszystkie 3 tury do 5 wygranych!

Drogą do raju
Drogą do raju © Karmelito

Justyna
Po stosunkowo wczesnym poranku, jak na takich śpiochów jak my, podjazdów i zjazdów ciąg dalszy. Pogoda się poprawia i po południu wita nas słońce z pięknymi widokami :D I jak tu nie lubić podróży rowerowych?! Nie da się (chyba że bolą Cię kolana :P )! Kto raz wpadł, zostanie sakwiarzem na zawsze. Jeziorko Orzysz omijamy ale już samego miasta nie. Jem obiad w restauracji Toscana (polecam!!) i chociaż Michał nie jest głodny to podjada mi z talerza.

Bez aut to można jeździć
Bez aut to można jeździć © Karmelito

Ale posunął się o 3 frytki za daleko!! Ja się nie dzielę jedzeniem! Moje i koniec! Nie dam! No dobra może ze dwie frytki :P Po takim dobrym obiedzie ani chwili przerwy i pedałujemy dalej. Za 15 km wita nas miejscowość Nowe Guty i Jeziorko Śniardwy. Nareszcie! Dla takiego świetnego pływaka jak ja, jeziorko jest idealne! Dłuuuuuuugo płasko i mogę się pouczyć pływać bez topienia. Po krótkiej kąpieli: SPAAAAAAAĆ!

Jezioro takie wielkie wow wow... :P
Jezioro takie wielkie wow wow... :P © Karmelito

Route 2 769 048 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Polska 2014


  • DST 32.30km
  • Czas 02:24
  • VAVG 13.46km/h
  • Sprzęt Diplomat
  • Aktywność Jazda na rowerze

DZIEŃ 11-COŚ TAM Z BIOLOGII

Środa, 6 sierpnia 2014 · dodano: 13.11.2014 | Komentarze 0

Kanapki takie dobre!
Kanapki takie dobre! © Karmelito

Michał

Wstajemy późno, przez nocne harce w okolicy. Rano jadę po materac, bo Justyna jak zwykle wygrała w karty - a gra była o spanie do końca wyjazdu na miękkim materacu. Byłem wszędzie... W 4 marketach w mieście i nic! No cóż, kupuje coś na śniadanie i wracam głodny do namiotu. Dzień pochmurny, tak więc nie ma sensu tu dłużej siedzieć. Jedziemy. Ale najpierw jeszcze zahaczamy o rynek, gdzie jak się dowiedzieliśmy, jest sklep sportowy. Dostawa jutro i nie mają... Ale sklep obok - z zabawkami i mamy co chcieliśmy. Wyjeżdżamy więc z Olecka mocno falującą drogą.

Justyna :)
Justyna :) © Karmelito

Po chwili zaczyna padać, więc chowamy się w przystanku. Przecież cały tydzień miało być słońce i po 35 stopni! Powoli głodniejemy, więc potrzebny nam sklep. Oczywiście szybko się znajduje. Dalsza droga, aż do wieczora całkiem przyjemna. Miejscami świeżutki asfalt przez las. Za lasem jezioro Łaśmiady. Chyba tu jakieś rzadkie rybki mają, bo na samym początku wsi Sajny stoi budynek Wydziału Biologii Uniwersytety Warszawskiego. Co jeszcze, jezioro to jest objęte tzw. strefą ciszy. Coś musi być na rzeczy. Prawie cały brzeg porośnięty trzcinami. Tak więc wybieramy mały ośrodek wczasowy z plażą. Nawet nie kasują za drogo, więc możemy na to pójść.

Wydział Biologii UW na takim wyp*****ie... tu musi być coś ciekawego
Wydział Biologii UW na takim wyp*****ie... tu musi być coś ciekawego © Karmelito

Justyna
Śpiochy potrzebują duuuuuuuuuuużo snu, zatem śpimy do 11. Wyruszamy od razu? A skąd! Nie tak szybko, po co tu się śpieszyć? Pogoda i tak nie rozpieszcza bo ponuro i słońca brak… Wyruszamy po 14 by kupić materac, który wygrałam! :P Tydzień błogości na miękkim materacu! Dobrze, że umiem grać w karty lepiej niż Michał. Niestety dzisiaj najkrótszy odcinek, bo tylko 30 km. Moje kolana odmawiają posłuszeństwa i to nie tylko w ten dzień… Jak w kreskówkach jeździmy góra-dół, góra-dół… Ale kto by narzekał?! Przecież powoli będzie się wypłaszczać! HA! Dobre sobie! Dojeżdżamy nad ciche jeziorko. Czemu ciche? Jakiś nakaz, bo są jakieś rybki czy coś tam z biologii. Kij wie :P Michał tradycyjnie robi kolacjo-śniadanie i wcześniej niż zwykle idziemy spać. Materac super! Nie oddam!

Jezioro Łuknajno
Jezioro Łaśmiady © Karmelito



Route 2 769 041 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Polska 2014


DZIEŃ 10- STRUŚ PĘDZIWIATR

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · dodano: 28.10.2014 | Komentarze 0

Piękny uśmiech ktoś zamawiał?
Piękny uśmiech ktoś zamawiał? © Karmelito
JUSTYNA

Jednak nie tak wypoczęci jakby się wydawało bo zbieramy się dopiero po 12. Zamieniamy siodełka i mogę jechać :) Gubimy drogę ze dwa razy przez niezaznaczoną na mapie obwodnicę, ale udaje nam się ją znaleźć dzięki miłemu policjantowi. Po drodze trochę podjazdów, ale nie takich jak wcześniej. Mimo to, dla mnie męczących. Kiedy będzie płasko? Tu miało być płasko! Ale okazuje się, że nawet na podjazdach mogę być szybsza niż Michał.

Dookoła wszędzie jeziora
Dookoła wszędzie jeziora © Karmelito


Z wiatrem w twarz i bolącymi kolanami jadę szalone 30 km/h na podjazdach i 40 z :) Michał nie ma ze mną szans. Co prawda nie na strasznie długim odcinku, ale zawsze fajnie zobaczyć jak mnie próbuje dogonić i nie może. Lituję się dopiero kiedy słyszę za sobą:
-Zaczekaj na mnie!
W takim tempie szybko dojeżdżamy do Olecka i szukamy noclegu. Zatrzymujemy się nad jeziorem Olecko i rozbijamy się na dziko. Jak fajnie! Zero ludzi, aut czy czegokolwiek co by nam przeszkadzało.

Gorąca herbatka zawsze spoko
Gorąca herbatka zawsze spoko © Karmelito

MICHAŁ
Pobliska droga w kierunku Litwy jest przeokropna! Mimo, że jesteśmy spory kawałek od niej, hałas niesie się jeziorem i ciężko nam usnąć. Z tego też powody rankiem odsypiamy nieco, zarwaną noc i wyjeżdżamy dopiero koło 12. Na szczęście dziś nie ma strasznego ukropu, choć gorąco jest. Wyjazd z miasta stosunkowo prosty. Za miastem ruch maleje, więc nie jedzie się źle, choć jak czasem tir w pełnym pędzie przejedzie obok , to trzeba mocno trzymać kierownicę. Dlatego też po kilku kilometrach skręcamy w boczną drogę. Okazuje się, że obwodnica Augustowa jest już na wykończeniu i nie ma jej na mapie, co zaburza lekko orientacje. Kilka kilometrów szutrem i z powrotem asfalt. Niestety przez obwodnicę i złą skale mapy dojeżdżamy do drogi, którą jechaliśmy wcześniej. Ale od czego jest pan policjant... Pytamy się o drogę i już wszystko jasne. Nadrabiamy w sumie jakieś 2km ale jesteśmy na drodze, której chcieliśmy. Popołudniu doznaję szoku. Justyna pędzi jak opętana!!!

Na tej drodze Justyna dziś szalała jak opętana :)
Na tej drodze Justyna dziś szalała jak opętana :) © Karmelito

Nie wiem co Jej się stało, ale jedzie jakieś 20-30km/h i nie mogę za nią nadążyć! Ale w sumie mi tam pasuje. Do Olecka dojeżdżamy koło 17.ZNajdujemy fajne miejsce nad jeziorem. Dziś rozbijamy się na dziko. Dobre miejsce. W nocy jednak okazuje się, że w okolicy ktoś chodzi po nocy i Justyna nie może spać, dlatego też znów śpimy dłużej.

Piękny szlak nad jeziorem
Piękny szlak nad jeziorem © Karmelito



Rozkład jazdy taki pusty... Wow wow
Rozkład jazdy taki pusty... Wow wow © Karmelito

Wspinaczmen :P
Wspinaczmen :P © Karmelito



Route 2 769 023 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Polska 2014


DZIEŃ 9-MICHAŁ MA SWÓJ DZIEŃ

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · dodano: 22.10.2014 | Komentarze 0

Pisząc relacje
Pisząc relacje © Karmelito


JUSTYNA

Poranek w pełnym słońcu, czyli ucieczka nad pobliskie jezioro Necko. Spędzamy tam kilka dobrych godzin i potem na obiad do Augustowa. Wracając szukamy lepszego miejsca na namiot, znajduje je Michał- kemping za 5zł gdzie nie ma prysznica i bieżącej wody ;) ale jest tanio i miło!
Po drodze kilka przygód. Michał myli rowery i pakuje swoje sakwy na mój rower!
-Są takie podobne...

Kanał Augustowski
Kanał Augustowski © Karmelito

Nie mogę się przestać śmiać... Jak tu pomylić Voyagera z Pamirem... :P dalej jest jeszcze fajniej: po zmianie kempingu okazuje się, że Michał zostawił komórkę w łazience na poprzednim kempingu. Szybko jedzie po nią, a po drodze prawie ją gubi. Zdążyliśmy jeszcze przed zachodem wskoczyć do wody i zjeść kolacyjkę. Wypoczęci możemy jutro jechać ile sił w nogach :)

MICHAŁ
Nie wstajemy specjalnie wcześnie. Przedpołudnie zdominowało plażowanie. Woda taka ciepła i czysta! Jeziora koło Augustowa - Białe i Necko świetne. Polecamy! Gdy dopada nas głód, jedziemy do miasta na zakupy. Kupujemy jakiś makaron, fasolkę po bretońsku i inne... W drodze powrotnej łapie nas burza, ale szczęśliwie akurat kupowaliśmy pieczywo w piekarni, więc jemy pyszne drożdżówki. Po powrocie i zjedzeniu obiadu wyruszam na poszukiwania nowego lokum.

Jezioro Białe... Kolejne już Białe podczas wyprawy :)
Jezioro Białe... Kolejne już Białe podczas wyprawy :) © Karmelito

Szukałem zarówno na dziko, jak i na polach kempingowych. Ostatecznie wybieramy ultrahipertani kemping za 5zł od osoby. Oczywiście nie bez powodu. Oprócz wychodka nie ma tu w sumie nic :) Ale co tam, bierzemy! Po powrocie na poprzedni kemping zaczynamy się zbierać. Ale nagle Justyna wybucha śmiechem i przestać się śmiać nie może. Co jest grane???

A mi kto pomoże??
A mi kto pomoże?? © Karmelito

No tak... Założyłem sakwy na Jej rower zamiast na swój... Na nic się zdają tłumaczenia w stylu "przecież są takie podobne...". Ale śmiech to zdrowie! Gdy docieramy do nowego, oddalonego o jakiś kilometr lub dwa, kempingu, zdaję sobie sprawę, że zostawiłem w łazience na poprzednim noclegu komórkę. Jadę więc z powrotem. Oczywiście znajduję, ale nie długo później prawię ją gubię. Jechałem w spodenkach kąpielowych, w których kieszeni jak się okazało mam wielką dziurę. Dobrze , że komórka wypadła na rower i nagle zaczęło mi coś haczyć przy jeździe, bo mógłbym więcej jej nie odnaleźć. Oczywiście Justyna, gdy usłyszała kolejną kompromitującą mnie historie, ledwo mogła usiedzieć na ławie... No ładnie... Tak się śmiać z biednego chłopaka... Na ochłodzenie tych emocji, wskakujemy do jeziora i chlapiemy się razem z kaczkami.




Piękne nózie :)
Chcę oglądać Twoje nogi... nooooogi nogi nogi :) © Karmelito





Kategoria Polska 2014


DZIEŃ 8- AUTObus czy bus?

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 13.10.2014 | Komentarze 0

Pałac Branickich
Pałac Branickich © Karmelito

JUSTYNA

Wstajemy o 5.30, żeby wyrobić się na autobus (bus?) dokądkolwiek.
-Dokąd Pan chce jechać?
-Jak najdalej stąd!
~Michał
Infolinia mówi o 7.05 jest AUTObus do Białej Podlaskiej. I... TAK! Jest! Z wielką ulgą opuszczamy Włodawę i pewni tego że już tu nie wrócimy!
W Białej pójdzie już jak po maśle

W końcu poza włodawą!
W końcu poza włodawą! © Karmelito

Tak bardzo w błędzie...
PKS- SAME BUSY!!
PKP- do Warszawy jeden z przewozem rowerów (wszystkie miejsca zarezerwowane).
Po długim namyśle REGIO do Międzyrzeca. I tu fajna niespodzianka. Miasto piękne i nawet drogi rowerowe są :) Udaje się nam tu znaleźć PKS (autobus!!) do Białegostoku i pakujemy się w niego w 5 sekund! Byle by nas zabrał. Po 3h jazdy jesteśmy na miejscu i zwiedzamy pałac, oglądamy park. Nawet nie ma co porównywać z Zamościem. Po obiedzie i deserze, czyli lodach, decydujemy się na pociąg do Augustowa na kolejne już Jezioro Białe. Trafiamy niestety na powroty z Woodstock`u i dwuwagonowy pociąg robi się jak sauna i puszka z sardynkami w jednym. Z rowerami? Koszmar! Ale w końcu jest! Augustów! Jedziemy na najbliższy kemping bo o 22 to cóż tu szukać. Niestety za to zapłaciliśmy. I to słono bo 32 zł! Za takie warunki to 20 się nie należy!

Gra cieni
Gra cieni © Karmelito



MICHAŁ
Pobudka baaardzo poranna - 5:30. Już o 6:10 jesteśmy na dworcu PKS, po szybkich zakupach w TESCO. Pierwszy jedzie PKS do Białegostoku - bus. Dzwonię na informację iw końcu dobre wieści. O 7:05 pojedzie autobus do Białej Podlaskiej, który nas zabierze. Tam już jeździ kolej, więc coś wymyślimy. O ja głupi! Jedziemy na dworzec PKP. Oczywiście do Białegostoku tylko przez Warszawę... Ale to jeszcze da się przeboleć. Gorzej, że dzisiaj zarówno na odcinek do Warszawy jak i dalej do Białegostoku wszystkie miejsca na rowery są zarezerwowane. No i mamy problem. Kontaktuję się z bratem, który znajduje połączenie autobusowe z przesiadką w Międzyrzecu Podlaskim. Niby jedzie PKS ale okazuje się, że też BUS!!! No szlag by to... Niby nie daleko do tego Międzyrzeca, ale Justyna nie może jechać. Wracamy się więc sfrustrowani z powrotem na dworzec PKP i po 40 minutach wsiadamy w pierwszy lepszy Regio. Zaraz później wysiadamy w Międzyrzecu. Miasto nam się bardzo spodobało.

Taka taka fajna :)
Taka taka fajna :) © Karmelito

Takie kameralne, ale ma w sobie to coś. Mamy pół godziny do autobusu więc pospiesznie jedziemy na dworzec. Mamy szczęście. Kierowca nas bierze tylko że.... Kasuje nas za 7 bagażów. 2 rowery + 2 moje sakwy + wór z śpiworami i karimatami + wór z namiotem + sakwy Justyny. Ale nie ważne... Jedziemy! Po 2,5 godzinie wysiadamy, a raczej zostajemy wyrzuceni z autobusu(kierowcy się tak śpieszy, że nasze sakwy wyrzuca na asfalt). Rozumiem, że jest trochę opóźniony, ale bez przesady! Obok mamy dworzec PKP więc od razu zaopatrujemy się w bilety do Augustowa. No dobra... Suwałek. Ale to już kolejna pomoc ze strony PKP podczas naszego wyjazdu - kasjerka się pomyliła, a mówiłem wyraźnie! Ale zauważam to za późno. W każdym razie jedziemy przez miasto zobaczyć pałac Branickich. I to jest pałac! A nie to coś w Zamościu. Parę fotek w parku. Dalej udajemy się na rynek, gdzie jemy kebaba i lody. Powoli zbliża się czas odjazdu pociągu, dlatego zbieramy się na dworzec. Na miejscu okazuje się, że trafiliśmy pechowo na powroty z Woodstocku. Oczywiście PKP jak zwykle nie przygotowane i podstawia zwykły mały szynobus. Cudem udaje się nam wcisnąć, ale rowery stoją w przejściu przy drzwiach wyjściowych i na każdej stacji, jeśli ktoś chce wyjść to my też musimy... Ale przewóz rowerów przecież jest! A haków nimo... Po dwóch godzinach wysiadamy na stacji Augustów Port. Mamy szczęście, bo jest już całkiem ciemno, a pole namiotowe okazuje się być 300m stąd. Jedziemy i kasują nas 32 zł za nic... Jadąc tutaj od stacji zastanawialiśmy się czy tu cos działa. Kompletna czerń dookoła. A więc światła nie ma, łazienka chyba najbrudniejsza i najbardziej śmierdząca podczas całego wyjazdu. Ale po ciemku nie będziemy przecież nic innego szukali. Najwyżej jutro się przeniesiemy.


Rozbijamy się po pałacach :)
Rozbijamy się po pałacach :) © Karmelito



Route 2 769 018 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Polska 2014


DZIEŃ 7- CIĄG DALSZY NASTĄPI

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 10.10.2014 | Komentarze 0

Zawsze uśmiechnięci :)
Zawsze uśmiechnięci :) © Karmelito


JUSTYNA

Dziś- najgorszy dzień z całego wyjazdu. Ranek nie zapowiadał katastrofy, która miała nadejść popołudniu. 5 km do Włodawy minęło szybko i bez komplikacji. A miasto? Brzydko i ponuro. Grobowy nastrój miasta szybko się nam udzielił i WYDOSTAĆ SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ! Los chciał że powtarzaliśmy to jeszcze następnego dnia... Ale po kolei: 10 km od Włodawy i koniec. Rozdarłam skórę i już nie dam rady wsiąść na rower. Kaput. No ale co robić? Do Terespolu jeszcze 50 km to odpada na pewno. Wracać do Włodawy? Nieeeee! Tylko że nie ma innego wyjścia. Wracamy. To prowadząc rower to jadąc jakoś udaje nam się dotrzeć do „Grobowego Miasta”. Czas start:

Włodawa
Włodawa © Karmelito

PKS- tylko busy, żadnych autobusów
PKP- stacja 5 km za miastem, pociąg widmo (informacja mówi: miał być według rozkładu!), stacja zarośnięta pośrodku niczego, czekamy prawie 3h i nic!
Autostop- stacja benzynowa we Włodawie, a gdzie tam!, na rower wszystko za małe.
Utknęliśmy! Rozbijamy się na noc za stacją i jutro drugie podejście. Oby ostatnie.

To Ona
To Ona © Karmelito

MICHAŁ
Rano wyjeżdżamy z myślą, że dotrzemy w okolice Terespolu. Rzeczywistość okazuje się nieco odmienna. Dojeżdżamy do Włodawy - miasto nam się nie podoba. Wszędzie szaro buro, dzieci na ulicy żadnych- same dziadki. W powietrzu same wrony latają. Ogólnie czujemy taki podły trumienny klimat. Dlatego czym prędzej wyjeżdżamy poza. Im dalej, tym bardziej okazuje się, że dolegliwość Justyny nie przeszła. Siodełko jest po prostu do... Daje Jej swoje. Niby trochę lepiej ale zanosi się na dłuższą rekonwalescencję. No i Terespol jest nie do osiągnięcia. Oprócz tych bóli dokucza niemiłosierny skwar. W dodatku na najbliższy cały tydzień dla tego rejonu polski zapowiadane są temperatury rzędu 35 stopni! Nie ma co się tu pchać... Jezior na mapie nie widać. Podejmujemy decyzję, że wracamy do Włodawy i stamtąd jakimiś środkami transportu dostaniemy się na mazury i tam zrobimy więcej wolnego i podleczymy te przetarcia. Do Włodawy wracamy około 14. Okazuje się że już dziś z miasta nie wyjeżdża żaden PKS autobus tylko same busy. No więc Jedziemy na "pobliską" stacje kolejową.

Starorzecze Bugu, a my myśleliśmy że tu granica
Starorzecze Bugu, a my myśleliśmy że tu granica © Karmelito

Oczywiście, żeby nie było łatwo, stacja ta jest 5km za miastem. W ciągu tygodnia jeżdżą tu 4 pociągi. 2 razy dziennie w weekend. Ufff okazuje się, że w rozkładzie jest o 17 coś. Ale coś jest nie tak. Czekamy już od 16:30, mija czas przyjazdu i odjazdu(końcowa stacja). I to mija znacznie, ponad pół godziny a tu nic. Dzwonię na informację, oczywiście pociąg wg systemu jest był tu... Taaaa czyli my to pewnie mamy zwidy... Całe nasze PKP. Nie mamy wyboru tylko jechać do miasta i spróbować jutrzejszymi PKSami... (jeśli mają w taborze coś poza busami). Po drodze wpadamy jeszcze pomysł, na spróbowanie złapania jakiegoś dostawczaka na stacji benzynowej. Niestety nie udaje się. Obsługa stacji pozwala nam się rozbić na tyłach więc jest ok. A na dworzec PKS mamy dosłownie minutkę.


Stacja widmo z pociągiem widmo
Stacja widmo z pociągiem widmo © Karmelito


Route 2 769 005 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Polska 2014


DZIEŃ 6- WOOOOOLNEEEEE

Piątek, 1 sierpnia 2014 · dodano: 02.10.2014 | Komentarze 1

Ślicznotka :D
Ślicznotka :D © Karmelito

MICHAŁ 

Wstajemy późno, bo i po co zrywać się z rana jak dzień wolny? A jak wolny to i pranie wypada zrobić po tygodniu. Powoli skwar daje o sobie znać więc szybko rozwieszamy ubrania i pędem nad jezioro. Prawie wszędzie pełno ludzi i... dzieci. Jak ja ich nie lubię! Wrzeszczą tak wszędzie, że człowiek nawet nie jest w stanie myśleć o czymś innym niż o nich.

Przyziemne czynności :)
Przyziemne czynności :) © Karmelito

Do popołudnia kilkukrotnie schładzamy się w wodzie. Ale fajnie znów się tak kąpać :) Koło 16 bierzemy na godzinkę rowerek wodny. Jednak kajak to jest to! A rowerek wodny mimo, że to "rower" to nie lubimy. Po całym dni plażowania robimy obiado-kolację grillową. Gospodarz użycza nam grilla, węgla i rozpałki. Żeby była jasność kiełbaski już kupujemy sami . Pycha! Ale nie ma to jak spalone z ogniska haha. Na koniec dnia karty i jak zwykle przegrywam...

Serducho
Serducho © Karmelito

JUSTYNA
Ech... Przerwa mi się należy i nie dam rady wsiąść na rower. Robimy dzień przerwy w Okunince, małym polskim Las Vegas, dla turystów-sardynek. Nam udaje się znaleźć fajny kemping z małą liczbą turystów. Na plaży idziemy spory kawałek, by znaleźć choćby miejsce na karimatę. Ale opłaca się. Nawet udało mi się trochę podtopić Michała, niestety nic to nie dało i nadal chce jechać nad morze ;) Ale to dopiero początek jezior...

Jezioro Białe
Jezioro Białe © Karmelito

Polecamy bardzo to pole namiotowe!
Polecamy bardzo to pole namiotowe! © Karmelito
Kategoria Polska 2014