Info
Blog prowadzi Karmelito z miasta Kraków. Przejechałem 5165.63 kilometrów Moja prędkość średnia wynosi 18.05 km/h Więcej o mnie.Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Sierpień10 - 2
- 2014, Lipiec5 - 1
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec1 - 2
- 2013, Sierpień11 - 1
- 2013, Lipiec22 - 9
- DST 128.07km
- Czas 06:41
- VAVG 19.16km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 1590m
- Sprzęt Diplomat
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 5 - Policjant zawsze spoko
Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 18.08.2013 | Komentarze 0
Rano taka niechęć do startu. Po luksusach na noclegu. Śniadanie też dostaliśmy, pyszny dżemik hmmm chyba z bakłażanu. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie z gospodarzami, w podziękowaniu zostawiliśmy pocztówkę z Polski z kontaktem do Nas. Ruszamy w drogę. Na dobry początek dnia podjazd. I to nie byle jaki, końca nie widać. Podjazdu z ok 300m n.p.m. na 1050m n.p.m. się nie spodziewaliśmy. Ale widoki z góry coraz piękniejsze. Góry, lasy, w końcu po pierwszych dniach coś ciekawego. Po kilkudziesięciu kilometrach kolejny spory podjazd (300-800), lecz niespodzianka dopiero przed Nami. Piękny asfalt na drodze nagle się kończy. Zaczyna się żwirowo-kamienista droga przez góry. Pierwszy hardcorowy odcinek w czasie podróży. Auta praktycznie tamtędy nie jeździły. Ok 10km ciężkiej jazdy pod górę, co chwilę robimy przerwy, ale widoki za to piękne. Miasto Dej omijamy obwodnicą i lekko sie zagalopowaliśmy. 1,5km za skrętem zorientowaliśmy się że coś jest nie tak, zawracamy. Zdarza się. W wiosce Manastirea mamy szczęście. Pierwsza próba i nocleg gotowy. Oficer miejscowej policji wskazuje miejsce w ogrodzie za domem. Miejsce świetne. Mamy stół i ławę. Rozbijamy się, piszemy notatki i... czekamy na Naszego policjanta, który obiecał przyjść za 10 min. Czekamy, czekamy i nic. Już mieliśmy zacząć przygotowywać coś do jedzenia, gdy przyjeżdża jakieś auto. Oczywiście to Gabriel, puszcza muzykę z auta, podaje piwa(Tuborgi) przez płot oraz chyba z 2kg zamrożonych(!!!) udek z kurczaka. Za moment z domu schodzi się cała rodzina gospodarza. Atmosfera świetna. Pijemy piwka, rozmawiamy. Oczywiście zdjęcie pamiątkowe trzeba zrobić. Za moment na stole ląduje słonina, cebula prosto z ogródka, ogórki, sos tzatziki. Trzeba się dobrze najeść ,bo szykuje sie ostre picie. Dostajemy pół litra palinki. Taka śliwowica - wg Gabriela ma 60%. Jak na te %% bardzo dobra. Gdy Tuborgi się kończą idziemy do sklepu. Oczywiście za nic nie możemy płacić. Dostajemy przed sklepem wszystkie aktualnie dostępne w nim rumuńskie piwa i próbujemy. Do tego 2,5l butelka Timisoareny. Wszystko wypijamy przy świetnie dopieczonych udkach z grilla i pieczonych w żarze ziemniakach. Uhhhmmm coś wspaniałego. Oczywiście Gabriel nie pozwala nam zapomnieć o jego palince, którą nalewa do szklanek(!). Żeby jeszcze tego było mało idziemy do baru na kolejne piwo. Równy gość z Gabriela na prawdę! Wracamy do domu około 2 i padamy jak nieżywi.Drewniany kościół w Budesti© Karmelito
Takie bramy były przy każdym domu, niestety utrudniały znalezienie noclegu© Karmelito
Niespodziewanie na naszej drodze podjazd z 300m n.p.m. na około 1050m n.p.m© Karmelito
Owieczki można spotkać wszędzie© Karmelito
Flagi rumuńskie są zawieszone na wielu budynkach, nie tylko urzędach© Karmelito
Piękny asfalt nagle się kończy, żwir przez góry, a za nimi piękny asfalt powraca© Karmelito
Zamek w Manastirea - widok z namiotu© Karmelito
Namiot w ogródku jednak się nie przydał, nocleg mieliśmy w domu© Karmelito
Nasi gospodarze, takiego ugoszczenia się nie spodziewaliśmy© Karmelito
Ciężko wybrać, wszystkie dobre!© Karmelito
Kategoria Bałkany 2013